Jabłka wreszcie popularne?

2014-08-04 12:48

Pod koniec lipca br. redakcja Pulsu Biznesu wymyśliła akcję „Postaw się Putinowi – jedz jabłka, pij cydr”. Jej popularność przerosła chyba oczekiwania samego autora, a spożycie jabłek naprawdę zaczęło rosnąć. Jabłka zaczęły być po prostu trendy, a pokazywanie się w miejscach publicznych z jedzonym właśnie jabłkiem stało swego rodzaju modą. W kilka dni dzięki embargu stało się to, czego nie osiągnięto przez wiele lat – bez żadnych pieniędzy, bez opłacania Funduszu Promocji Owoców i Warzyw popyt na jabłka znacznie wzrósł i Polacy ruszyli na zakupy. To bardzo cieszy, bo pomijając kwestię embarga i patriotyzmu wobec polskich producentów owoców, jabłka są bardzo zdrowe co już nie raz podkreślała redakcja fresh-market.pl.

Jabłka – fakty i mity

Jabłka leczą raka

Trzeba jednak zauważyć, że nie każde jabłko pomaga „zrobić na złość Putinowi”. Ważne jest aby jabłka, które trafią do ust Polaków przeszły łańcuch handlowy – od sadownika, który uprawia jabłka w ilościach hurtowych i to jego najbardziej dotknie embargo, do sklepu detalicznego. Można oczywiście ominąć „pośredników” i bezpośrednio kupić owoce od sadownika lub wybrać się na giełdę – ważne jest by były to jabłka z dużych sadów produkcyjnych a nie jabłka od sąsiada zza płotu, który ma 3 jabłonki i rozdaje je bo mu niepotrzebne.

Trzeba jeść jabłka, które w „normalnej” sytuacji trafiałyby do Rosji czyli od producentów wielkohektarowych. Można znaleźć je na giełdach typu Bronisze, Zjazdowa, Elizówka, SORH, a także w zwykłym warzywniaku – choć tu cena będzie podniesiona o marżę handlowca. Kupowanie jabłek w sieciach handlowych to też pomoc, ponieważ wszelkiego rodzaju markety mają podpisane umowy z dużymi producentami. Istotne jest aby to były polskie jabłka – „zielone jabłuszko” czy „czerwone jabłuszko” lśniące na wytłoczkach, często z małą naklejką odpada. To towar niepolski i pomaga tylko producentom z Włoch lub Argentyny.