Jak się obudzisz, już wiesz — świeże ceny owoców i warzyw na dziś, u nas.

Kup teraz abonament!

Białoruś pomaga obejść sankcje?

2016-09-26 18:37

Białoruś pomaga polskim producentom podnieść się po wprowadzeniu sankcji ze strony Kremla. Sprawa została uzgodniona na szczeblu politycznym. Istnieją dwa legalne sposoby. Nasze produkty są wysyłane do białoruskich przetwórni, a przerobione trafiają na rynek rosyjski z etykietą „made in Belarus”. Ewentualnie białoruska produkcja jest w większym odsetku wysyłana dalej na Wschód, a puste miejsce na lokalnym rynku zajmują polskie produkty.

Technicznie nie ma mowy o reeksporcie polskich produktów, bo taki reeksport byłby nielegalny w świetle rosyjskiego embarga na unijne produkty spożywcze. Rosjanie uważnie się temu przyglądają. Ale już produkcja serów z polskiego mleka czy wysyłka do Rosji białoruskich jabłek w zamian za polskie jabłka, to proceder w 100 proc. legalny.

O reeksporcie nie ma mowy, ale nie dlatego, żeby Białorusini całkowicie wykluczyli taką możliwość. Mińsk robił złote interesy po wprowadzeniu w sierpniu 2014 r. embarga jako reakcji na europejskie sankcje za uporczywe łamanie prawa międzynarodowego w odniesieniu do Ukrainy. W rosyjskich sklepach pojawiły się „białoruskie” krewetki, łosoś czy owoce cytrusowe, co stało się obiektem powszechnych żartów Rosjan. Białoruś stała się np. największym dostawcą kiwi i drugim co do wielkości dostawcą ananasów na rynek rosyjski. W efekcie w grudniu ubiegłego roku rosyjski nadzór fitosanitarny wprowadził specjalne środki ostrożności przy sprowadzaniu „białoruskich” cytrusów.

To wszystko ograniczyło niestety handel polskimi owocami i warzywami „okrężną drogą”. Ostatnio zatrzymywanych jest dużo samochodów (ponad 400 tylko w 2015 r.), które wwożą na teren Rosji produkcję, korzystając z nieuzasadnionych szlaków logistycznych. Białorusini wydają na tę produkcję fitosanitarne certyfikaty reeksportowe, bazując na sfałszowanych certyfikatach.

Podejrzenia Rosjan budzą też dane dotyczące sprzedaży zakazanej w Rosji produkcji do Kazachstanu. Według białoruskich statystyk w 2015 r. nasz sąsiad sprzedał Kazachom 93 tys. ton jabłek, ale według statystyk kazachskich do tego środkowoazjatyckiego kraju trafiło jedynie 31 tys. ton. Reszta rozpłynęła się po drodze.

W marcu ujawniono mechanizm, w ramach którego polskie owoce trafiały na Litwę, gdzie otrzymywały mołdawskie certyfikaty należące do firm zarejestrowanych w separatystycznym Naddniestrzu, po czym przez Białoruś trafiały do Rosji jako produkt „made in Moldova”. A gdy białoruski sanepid prosił Mołdawian o potwierdzenie autentyczności dokumentów, ci wszystko potwierdzali. Między grudniem 2015 r. a styczniem 2016 r. białoruskie firmy kupiły w ten sposób 20 tys. ton takich jabłek.

 

Zobacz więcej: Jabłka

Dodaj komentarz
Możliwość komentowania dostępna tylko dla użytkowników z wykupionym abonamentem
PODOBNE