Brzoskwinie. „Nasze po 5 zł, importowane po 7”

Rolniczka z powiatu bocheńskiego w Małopolsce opowiada „Mam jabłka i gruszki, ale brzoskwinie też mam, chociaż w znacznie mniejszych ilościach. Gdy zaczynałam je uprawiać pod koniec lat 90-tych, zainwestowałam nawet w folię ochronną, żeby mieć pewność, że owocom ochłodzenie nie zaszkodzi. W tym roku sprzedaję brzoskwinie po 5 złotych w ilościach hurtowych, przy czym dla jednego klienta hurt to minimum 10 kilogramów, a u mnie hurt zaczyna się od 2 kilo. Nawet prywatni odbiorcy, którzy przejazdem są w naszym rejonie, czasem przychodzą i brzoskwinie ode mnie kupują”.

Kobieta zaznacza „Najgorszy był dla nas 2016 i 2017 rok. W 2016 roku deszcze położyły zbiory. Rok później wiosenne przymrozki zaszkodziły zawiązkom owoców. Sprzedałam wtedy w sezonie zaledwie 50 procent tego, ile wcześniej sprzedawałam. Teraz jednak zbiory od paru lat znowu są coraz lepsze. To nie tylko moja opinia, że krajowe brzoskwinie smakują lepiej niż te sprowadzane z zagranicy. Polskie brzoskwinie nie mogą też za długo leżeć w chłodni, bo takie przechowywanie wpływa na pogorszenie i ich wyglądu, i smaku. Tymczasem te importowane, np. z Hiszpanii i Włoch, długimi miesiącami leżą w chłodniach, a potem są do nas dostarczane. Skoro tak długo były przechowywane i w ogóle się nie zmieniły, to znaczy, że pewnie naszpikowane są chemią. Cena importowanych brzoskwiń w hurcie to około 7 złotych za kilo, a nasze przecież są około 2 złote tańsze. Co z tego, skoro to właśnie na te zagraniczne jest większy popyt niż na nasze? Krajowy owoc jest wypierany przez zagraniczny, bo niby wygląda lepiej, a konsument taki lubi. Jeszcze 3-4 lata temu miałam stały kontakt z dwiema producentkami brzoskwiń z Lubelszczyzny. Dzisiaj ani jedna, ani druga nie zajmuje się brzoskwiniami. Stwierdziły, że przestają dopłacać do interesu”.