„Nawet klerycy przychodzą po jabłka”
Plantatorzy i sadownicy sprzedają plony do marketów, przetwórni lub punktów skupu. Jeżeli zostaje im nadwyżka towaru, a nie mają gdzie jej upłynnić (bo np. skup czasowo zamknięty), to zachęcają prywatne osoby do skorzystania z odwiedzin. Obie strony na tym zyskują. Właściciel sadu bądź plantacji, bo nie zmarnują mu się owoce. Zbierający – bo pozyska owoce za darmo albo za cenę kilka razy niższą niż miałby zapłacić standardowo.
Sadownicy z powiatu wielickiego (Przebieczany, Małopolska) mają oryginalny sposób na uratowanie nadwyżek swoich plonów. Zapraszają wszystkie chętne osoby do pozbierania jabłek (owoce niepryskane). Nie oczekują na płatność gotówką, tym bardziej przelewem. Kto zjawi się u nich po jabłka, ten może (chociaż nie musi) odwdzięczyć się właścicielom sadu chociażby słoikiem miodu lub nutelli.
„Nasz sad liczy 70 lat. Mamy mnóstwo jabłek, a czekamy, aż lokalny punkt skupu wznowi działalność. Tydzień już jest zamknięty. Zbieramy z rodziną jabłka, ale nadal jest ich dużo. To dlatego zdecydowaliśmy się dać ogłoszenie: kto chętny, niech przyjdzie po jabłka. Oferujemy Złotą Renetę. Na razie zainteresowanie jest małe. Zgłaszają się pojedyncze osoby. Klerycy nawet się zjawili po owoce. W podziękowaniu ofiarowali nam słoik miodu oraz zioła” - opowiada właściciel sadu w Przebieczanach.
Inny sadownik, tak samo z powiatu wielickiego, zaprasza do swojego 50-letniego sadu – też na jabłka, konkretnie ma do zaoferowania papierówki. Są to jabłka-spady. Tak samo brakuje mu pracowników do zbioru, więc czeka na ochotników, którzy mu ten zbiór zrealizują.