„Zrywacze chcą za dużo”

„Gdy rok temu na przełomie sierpnia i września sprzedawałem jabłka, dostawałem za nie na bazarze gminnym średnio 3 zł za kilogram. Dzisiaj te same jabłka mam wystawione za 2,5 zł, ale ludzie tylko przechodzą obok mojego straganu. Dla mnie to niepojęte, ponieważ potem idą do marketu i kupują jabłka za 4-5 zł za kilogram. Gdybym te same moje jabłka sprzedawał na rynku hurtowym, nie dostałbym pewnie więcej niż 1,5 zł za kilo” - mówi rolnik z powiatu grójeckiego na Mazowszu.

Dodaje „Ceny jabłek spadają w zatrważającym tempie. Koszty utrzymania, paliwa, ubezpieczenia, jedzenia i wszystkiego innego rosną. Pandemia nas dobiła i teraz próbujemy wstać z kolan. Brakowało mi ludzi do pracy i myślałem, że skoro bezrobocie tak mocno poszło w górę, to chętnych będę miał tylu, ilu nigdy wcześniej. Przeliczyłem się. Miesiąc temu szukałem czterech osób, a zgłosiły się dwie. Owszem, parę innych zadzwoniło, ale stwierdziło, że za 14 złotych na godzinę to pracować im się nie opłaca. Życzyły sobie 16-17 złotych. Nie stać mnie na to. Oferuję legalne zatrudnienie, umowę zlecenie. Z tego tytułu też ponoszę koszty. Rwacze nie rozumieją trudnej sytuacji sadownika. Chcą zarabiać więcej, a nie uświadamiają sobie, że temu sadownikowi jest coraz trudniej”.