Małym gospodarstwom coraz ciężej

Jarosław Forembski z powiatu rypińskiego do niedawna prowadził kilkudziesięciohektarowe gospodarstwo rolne nastawione na hodowlę trzody chlewnej. Jak mówi gospodarz, trudno było jednak z tego utrzymać rodzinę. Dlatego w ubiegłym roku postanowił skorzystać z dofinansowania na różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej. Trzy tygodnie temu, dzięki unijnym funduszom, kupił trak taśmowy i zajął się produkcją wyrobów tartacznych. Klientów nie brakuje.

- To dopiero początek, ale zamówień mam już sporo, bo takiej maszyny nie ma nikt w powiecie. Nie narzekam i nie żałuję! – przyznaje rolnik.

Wielu rolników, których produkcja stała się nieopłacalna, rezygnuje najczęściej z hodowli trzody chlewnej i decyduje się na poszukiwanie dodatkowych źródeł dochodu, bo – jak mówią - gospodarstwo i dom trzeba z czegoś utrzymać, środki do produkcji trzeba za coś kupić, a zaciągnięte kredyty trzeba spłacić.

Przemysław Sękowski z gminy Czernikowo skorzystał z dotacji na tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw. Zwiększył konkurencyjność i rozwinął zakład mechaniczny na wsi, dzięki zakupowi myjni samoobsługowej i urządzenia do geometrii kół. Bez unijnego wsparcia byłoby to niemożliwe.

-Jedno z urządzeń kosztowało 60 tysięcy złotych. Mój zakład jest w małej miejscowości, więc na zwrot kosztów tej inwestycji musiałbym czekać bardzo długo. Zresztą, na taki wydatek trudno byłoby się zdecydować, bo to ryzyko. A tak, dzięki dotacjom, mogłem się od razu rozwijać, a zarazem poszerzać ofertę – ocenia. Na dodatek, dzięki unijnemu wsparciu, pracę w zakładzie samochodowym w Czernikowie, zyskało pięć osób. -Na terenach wiejskich o pracę naprawdę niełatwo, więc takie mikroprzedsiębiorstwa są dla mieszkańców wsi na wagę złota – przyznaje zatrudniony niedawno w zakładzie Grzegorz Falkiewicz.