Nowalijki? Może te własne?

Choć nie dorównają smakiem warzywom dojrzewającym w naturalnych warunkach, wystarczy stosować przy zakupie nowalijek kilka zasad, by bardziej się nimi cieszyć. Najważniejsze, by wybierać te mniej dorodne, ale za to pachnące.  Jeśli ich zapach bardziej kojarzy się ze stacją benzynową niż tym, co znamy z natury, lepiej zrezygnować.

Te bardziej wyrośnięte warzywa zawierają więcej nawozów i substancji chemicznych. Warto też pytać, skąd pochodzą nowalijki. Jeśli sprzedawca nie ma pojęcia, czym handluje, to raczej należy odstąpić od zakupów. I jeszcze jedno - rzodkiewki należy kupować z liśćmi, bo to po nich widać, czy warzywa są świeże. Istotne również, żeby obierać ze skórki warzywa korzenne, bo właśnie pod nią gromadzą się substancje chemiczne. Nie należy też wyciskać soku z nowalijek, a kalafiory i brokuły po dokładnym opłukaniu warto na kilkanaście minut namoczyć w zimnej wodzie.

Najbezpieczniejsze nowalijki to te, które wyhodujemy sami. Nie potrzeba do tego ani wiele miejsca, ani dużych nakładów. Wystarczy kawałek parapetu w kuchni i małe naczynia. Najłatwiejsza i najmniej pracochłonna w uprawie jest rzeżucha. Nasionka wystarczy wysypać na wilgotną ligninę, podlewać regularnie wodą, a już po 10 dniach można się cieszyć jej smakiem. Wiele zachodu nie wymaga też uprawa szczypiorku. W sklepie warzywnym wystarczy wybrać takie cebule, z których szczypiorek już wyrasta. W domu należy wsadzić je do doniczki czy pojemnika z ziemią, a potem podlać. Podobnie postąpić można z pietruszką, która jest przecież cennym źródłem witaminy C, ale przede wszystkim kwasu foliowego. Jej korzeń jest z reguły za długi, aby wsadzić go do doniczki z ziemią, ale i na to jest sposób: wystarczy skrócić go o połowę. Po pewnym czasie pojawi się natka, którą można stosować do zup, sosów, sałatek i na kanapki.

Źródło: za Express Bydgoski