Energetycy nie palą się do zboża

Czy powinno się palić zbożem w elektrowniach? Skorzystają na tym rolnicy i elektrownie - mówią resorty rolnictwa i gospodarki. - Palenie żywności jest niemoralne - replikują szefowie największych polskich firm energetycznych.
Rolnicy są załamani niskimi cenami zboża. - Rok temu za tonę owsa dostawali 550 zł, teraz 200 zł. Za żyto 600 zł, a teraz 220-250 zł - mówi Rafał Mładanowicz, szef Krajowej Federacji Producentów Zbóż, który sam ma 70-hektarowe gospodarstwo na Pomorzu. Sam przetestował zbożowe paliwo w swoim piecu. - Całą zimę paliłem jęczmieniem kiepskiej jakości. Jedna tona kosztowała 200 zł - opowiada. Za węgiel zapłaciłby trzy razy tyle, a półtorej tony zboża daje tyle energii, co tona węgla.

Dlatego Federacja skupiająca zarówno potentatów, jak i drobnych rolników zaproponowała, żeby wykorzystać ziarno do palenia w elektrowniach.

Rolnicy przekonują, że skoro energetyka płaci 380-390 zł za tonę zgranulowanej słomy, to bardziej opłaca im się kupować ziarno. - Kiedy pojawiają się nadwyżki produkcji, a nad nami wisi widmo podupadania gospodarstw, to lepiej palić zboże, niż je wyrzucać. To czysta ekonomia - mówi Mładanowicz i przypomina, że takie rozwiązanie jest już stosowane w Szwecji, Danii czy Niemczech.

Federacja zapewnia, że jeśli energetyka będzie zainteresowana zbożem, część rolników nastawi się wyłącznie na produkcję dla elektrociepłowni.

Palenie zbożem będzie się opłacać, bo elektrownie muszą wykorzystywać nie tylko węgiel, ale także biomasę, czyli właśnie rośliny. Zobowiązują je do tego unijne przepisy - biomasa to odnawialne źródło energii, a zgodnie z unijnymi normami w ciągu kilku lat 15 proc. energii musi pochodzić z odnawialnych źródeł. Dziś jest to niespełna połowa. Państwo wspiera elektrownie wykorzystujące biomasę - mogą sprzedawać na giełdzie energii tzw. zielone certyfikaty. Ale dziś zboże nie jest wpisane na listę biomasy, więc nie przysługują na nie certyfikaty. Dlatego resort rolnictwa chce, żeby Ministerstwo Gospodarki zmieniło odpowiednie rozporządzenie. - Niedługo nowelizacja trafi na posiedzenie kolegium resortu, a potem do konsultacji międzyresortowych - powiedział nam wysoki urzędnik z resortu gospodarki.

Energię można uzyskać z owsa, jęczmienia, pszenżyta czy słabego żyta. W tym roku jest go dużo, w dodatku kiepskiej jakości. Zgodnie z rozporządzeniem do kotła nie mogłyby iść tylko najdroższe zboża, których produkcja zazwyczaj rolnikom się opłaca - kukurydza, pszenica i żyto najwyższej jakości.

Ale energetycy mają wątpliwości, i to nie ekonomiczne. - Palenie zboża jest niemoralne, ja tego robił nie będę - mówi Grzegorz Górski, szef polskiej spółki francuskiego giganta GdF Suez, do którego należy duża elektrownia w Połańcu. - To jest sprzeczne z tradycją naszego kraju - zgadza się z nim Paweł Gniadek, rzecznik państwowego koncernu Tauron. - Palenie zboża jest nie do przyjęcia z powodów etycznych. Jesteśmy dziećmi Norwida. "Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie..." - cytuje wieszcza Paweł Smoleń, szef Vattenfall Heat Poland, czyli m.in. warszawskich elektrociepłowni. - Image firmy jest wart dziś więcej niż ekonomika paliw. Po co mi protesty pod siedzibą spółki? - wyjaśnia szef innej dużej elektrowni. - Jeśli resort gospodarki zmieni rozporządzenie, będziemy postępować zgodnie z nim, ale osobiście uważam, że zbożem nie powinno się palić z powodów etycznych - mówi wiceszef Marek Woszczyk, wiceszef Urzędu Regulacji Energetyki.

Energetycy nie chcą zboża także dlatego, że w tym roku po raz pierwszy nie brakuje biomasy. Kryzys zmniejszył popyt.

Resort rolnictwa tłumaczy, że do kotła trafiłyby tylko zboża gorszych gatunków, np. ze słabszych gleb. A Ministerstwo Gospodarki wierzy, że energetycy w końcu zwalczą etyczne wątpliwości. - Będą palić, zobaczy pan - powiedział nam wysoki urzędnik resortu.

Źródło: Gazeta pl

Zapraszamy do dyskusji na forum fresh-market.pl