Arbuz, 50 gr za kilo. „Ja do tego interesu dopłacam”

„Kolega sprowadza od lat arbuzy ze Wschodu i nieźle na tym wychodzi. Też chciałem więc spróbować zrobić na tym interes. Ściągnąłem partię arbuzów pestkowych z okolic miasta Chersoń na Ukrainie. Towar przetransportowałem tirami. Samochody jechały 4 dni, bo odległość z Ukrainy do Polski, do nas, wynosi ponad 1500 kilometrów. Od soboty arbuzy mam już na miejscu. Owoce czekają na plandece, ponieważ nie zapewniam im warunków chłodniczych. Z tego powodu zamierzam jak najszybciej sprzedać te owoce, aby towar się nie zepsuł” - przedstawia swoją sytuację importer spod Ożarowa Mazowieckiego, województwo mazowieckie.

Dodaje „Chciałbym dostać chociaż 50 groszy za kilogram. To i tak wiele poniżej granicy opłacalności. Ja do tego interesu dopłacam. Nic nie zarobię na sprzedaży hurtowej, a jeszcze z własnej kieszeni muszę dopłacić do transportu. Zanim zdecydowałem się importować arbuzy, cena rynkowa takich samych owoców była w Polsce znacznie wyższa, wtedy dało się zarobić. Teraz jest jednak wyjątkowo niska, więc dla mnie cios. Po raz pierwszy sprowadziłem owoce. I prawdopodobnie po raz ostatni”.