„Dam pracę, nocleg i na paliwo”

Pierwsza oferta „12 złotych brutto na godzinę, możliwe częściowo płatne (50 procent) zakwaterowanie. Przyjezdnym, ale nie nocującym u nas, zwracamy pieniądze za paliwo”. Druga oferta „4000 zł brutto miesięcznie. Nie trzeba dźwigać wiaderek i wchodzić po drabinie, ponieważ owoce są bezpośrednio zrywane do skrzyniopalet”. Jeszcze jedno ogłoszenie o pracę „Zatrudnienie od zaraz, 13 zł na godzinę. Zakwaterowanie w całości gratis”.

Te jedynie trzy spośród setek ofert, dostępnych teraz w sieci, a dotyczących pracy sezonowej wykonywanej w sadzie lub na plantacji. Właściciele sadów oraz plantacji coraz mocniej muszą zabiegać o pracowników. Branża potrzebuje dodatkowych rąk do pracy, więc jeżeli ochotnicy się nie zgłaszają, to rolnicy próbują ich zainteresować przede wszystkim coraz wyższymi zarobkami.

W połowie września sadownicy płacili rwaczom przeważnie 10-14 złotych na godzinę. Stawki wzrosły, bo chętnych nadal brak, a owoców gotowych do zerwania coraz więcej. Obecnie u niektórych rolników i plantatorów to już 16-18 zł/godz. Inne benefity również czekają na kandydatów. To chociażby zakwaterowanie – i to nie zawsze miejsce w kilkuosobowym pokoju, lecz np. osobna kawalerka dla pracującej pary. Zakwaterowanie jest częściowo odpłatne lub nawet całkowicie darmowe (wyżywienie najczęściej należy zapewnić we własnym zakresie). Ponadto pracodawca pokrywa koszty dojazdu albo zwraca część pieniędzy za paliwo czy bilety.

Polski Instytut Ekonomiczny już wiosną wskazywał, że w krajach Unii Europejskiej zabraknie nawet 50 procent pracowników sezonowych. Powodem jest przede wszystkim niemal masowy odpływ Ukraińców, którzy do tej pory co roku zasilali nasz rynek pracy i wypełniali swoistą lukę zatrudnieniową. Te przewidywania ekonomistów i pracodawców dzisiaj się sprawdzają.

Zobacz więcej: Borówka amerykańska