To nie skup, to cyrk na kółkach
Sytuacja na rynku jest patowa. Rząd sadownikom obiecał skup interwencyjny w wyższych cenach, ale chyba nie do końca przemyślał mechanizm tego działania. Producenci zbierają jabłka z nadzieją, że uda się im zarobić te paręnaście groszy więcej, a skupy znajdujące się na opublikowanej liście przez firmę Eskimos S.A. załamują ręce. Mają codziennie po kilkadziesiąt – kilkaset telefonów od zniecierpliwionych sadowników, a sami nie mają jeszcze wytycznych co konkretnych cen i działań.
Z informacji jakie uzyskaliśmy wygląda na to, że tak naprawdę skup interwencyjny ruszy dopiero po 15 listopada. Wcześniej nie ma szans na okiełznanie tego bałaganu i ceny pozostaną na obecnym poziomie (około 11 – 12 groszy na kilogramie).
Firmy, które z kolei próbują dostać się na listę, otrzymują lakoniczne informacje od przetwórni Eskimos S.A. Mają sami oszacować ile jabłek skupią, a najlepiej gdyby wybrali kilku – kilkunastu sadowników i to od nich brali jabłka. Te wstępne „szacunki” mają odesłać do przetwórni i czekać na przydział (ile realnie będą mogli skupić jabłek interwencyjnie).
Co więcej, może się okazać, że pośrednicy będą się wycofywać z tego przedsięwzięcia ponieważ inne, nie biorące w nim udziału przetwórnie, dziękują skupom z listy za współpracę. Dziś jeden z pośredników, który znajduje się już na liście zawiózł jabłka do przetwórni w Kozietułach i tam odesłano go z kwitkiem, właśnie za to, że chce kupować jabłka interwencyjnie. Pośrednikowi dosłownie nie pozwolono wysypać jabłek i musiał z nimi wrócić do firmy.
Zobacz więcej: Jabłka