Jak się obudzisz, już wiesz — świeże ceny owoców i warzyw na dziś, u nas.

Kup teraz abonament!

Zalało a jednak nie powódź?

2010-06-10 00:00

Z zalanych gruntów schodzi woda, jednak poszkodowanych rolników dopiero teraz zaczęła zalewać fala goryczy. Okazuje się, że mogą nie dostać odszkodowań za zniszczone płody. Powód? Nasz region nie jest traktowany za dotknięty powodzią! – Pani wojewoda nawet nie chciała z nami rozmawiać na ten temat – denerwuje się sieradzki starosta Dariusz Olejnik. – informuje Polska. Dziennik Łódzki. Dodatek

– Poprosiła, byśmy sami zorganizowali spotkanie na szczeblu powiatu w tej sprawie i wypracowali stanowisko. Tylko, czy takie pismo ma sens? Gospodarz powiatu sieradzkiego, chwaląc skoordynowane działania służb, które były lepsze niż w czasie pamiętnej powodzi z 1997 r., z sarkazmem przyznaje, że lepiej byłoby, aby doszło gdzieś do... przerwania wału. Z automatu spowodowałoby to uznanie terenu za powodziowy. U nas do tak dramatycznych sytuacji nie doszło. A co z zalanymi tysiącami hektarów łąk i pól?

Większość z nich znajdowała się między wałami, a te nie będą objęte żadną ochroną! – Rolnicy płacą za te grunty podatki i nie ma różnic – irytuje się Jan Hankiewicz z Urzędu Gminy Sieradz. –Niech w takim razie Skarb Państwa wykupi te tereny i zrobi teren zalewowy. O ile wojewoda nie zmieni decyzji w sprawie uznania czy była tu powódź, to ludzie nie mają co liczyć na odszkodowania po 2 tys. zł dla małych gospodarstw i 4 tys. zł dla większych. Przeszkodą jest choćby brak danych z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej o intensywności opadów, które mogłyby zostać zakwalifikowane jako deszcz nawalny. Z długotrwałym, acz mniej intensywnym opadem powinny poradzić sobie rowy.

– Kiedyś odgórnie kazano nam likwidować rowy, a w to miejsce wciskano meliorację – przypomina burmistrz Błaszek Krzysztof Stępiński. – Teraz politycy nieodpowiedzialnie mówią o pomocy dla każdego, więc wszyscy chcą z tego skorzystać. I trudno jest się temu dziwić. Sytuacja wielu z nich jest dramatyczna. Stanisławowi Lewandowskiemu z Borzewiska koło Poddębic za tydzień zabraknie karmy dla 40 sztuk bydła. Pastwiska nad rzeką Wartą zostały zalane na szerokości 2 km. Mieszkańcy ośmiu wsi wiedzą już, że nie zbiorą siana.

Wielka woda zniszczyła też zboża, ziemniaki i kukurydzę. Sławomir Wrociński z Burzenina do maja mieszkał pół kilometra od nurtu Warty. Wciągu nocy woda zbliżyła się na kilkanaście centymetrów od zabudowań jego gospodarstwa i zalała 90 proc. upraw. – Najgorzej było w nocy. Woda przelewająca się między sztachetami płotu okalającego warzywniak wydawała złowrogi szum – opowiada Monika Wrocińska, żona Sławomira. – Dzieci nie mogły spać. Płakały. A my tylko obserwowaliśmy przez okno w domu jak się woda podnosi. Każdy w duchu modlił się, żeby nie wdarła się do obory, gdzie były świnie i krowy. Nim woda zatopiła warzywniak, gospodyni zdołała uratować jedynie garstkę warzyw. Kilka główek sałaty, pęczki pietruszki i selera. Wody przybywało w tak szybkim tempie, że grządki w ciągu kwadransa zamieniły się w staw.

– Najgorsze, że pod wodą znalazły się pola z ziemniakami i burakami, a także uprawy jęczmienia i pszenicy. I oczywiście łąki, na których wypasały się krowy. Mam 7 jałówek. Dodatkowo 20 tuczników. Teraz nie wiem czym będą je opasał – mówi zrezygnowanym głosem Sławomir. Niestety, o odszkodowaniu za zniszczone plony rolnik może tylko pomarzyć. Ubezpieczył się, ale od... suszy i gradobicia. Polisa od skutków powodzi była za droga. Rolnicy z gm. Złoczew, gdzie straty w uprawach szacowane są na około 1 tys. ha, o pomocy mogą zapomnieć. Przez tę gminę na niewielkim odcinku przepływa nieobwałowana rzeczka Oleśnica, co wyklucza jakiekolwiek wsparcie.

Źródło: za Polska. Dziennik Łódzki. Dodatek

Zapraszamy do dyskusji na forum fresh-market.pl

Dodaj komentarz
Możliwość komentowania dostępna tylko dla użytkowników z wykupionym abonamentem