Ceny jabłek Idared – niskie, ale…
Idared, wiadomo – jabłko, na które popyt buduje się, o ile w ogóle, to w późnej fazie sezonu. Oczywiście w latach niskich zbiorów bywa inaczej i popyt na Idareda buduje się znacznie wcześniej, a jego ceny w takich latach są analogiczne do cen innych odmian czerwonych. W tym roku zbiory jabłek w Polsce są jednak rekordowo wysokie (może nawet powyżej 4,5 mln ton). Jak w takich warunkach kształtują się ceny Idareda w porównaniu z wcześniejszymi sezonami?
Tu sprawa wygląda dość ciekawie. Mamy wszak wczesną fazę sezonu, a więc popyt na Idareda siłą rzeczy nie jest maksymalny. A jednak jego ceny – fakt, że niskie i utrzymujące się na pułapie nieco niższym niż większości pozostałych polskich odmian, ostatnio nieco się umocniły. I jak widać na wykresie poniżej, umocniły się na tyle, aby średnia przebiła cenę zeszłoroczną.
Przy czym ciekawe jest nie to, że ceny Idareda nieco wzrosły, bo inne odmiany też się w tym okresie cenowo umacniały (na bazie poprawy popytu w eksporcie). Ciekawe jest to, że te inne odmiany, łącznie z Galą czy Goldenem wciąż mają, po tej zwyżce, ceny niższe od tych z analogicznego okresu w poprzednim sezonie. A Idared jest droższy rok do roku o 56 procent.
Co to oznacza? Czyżby był popyt na dobrej jakości, ładne Idaredy z przeznaczeniem na przechowywanie? Jeślim potwierdzą się przewidywania, ze większość Ligola, Szampiona czy Jonagolda pójdzie na przemysł, bo nie będzie chętnych do poniesienia wysokich kosztów chłodzenia tych jabłek w komorach, to w późnej fazie sezonu podaż owoców może być ograniczona a ich ceny jednak wzrosną. Wtedy na scenę wejdzie Idared, którego da się przechować taniej.