Import papryki – fakty i mity
Ostatnio zrobiło się głośno o kryzysie w sektorze produkcji papryki w Polsce. Do mediów głównego nurtu trafiła informacja o producencie, który musiał zorganizować samo zbiory, bo nie mógł znaleźć kupców na paprykę dojrzewającą na kilkudziesięciu hektarach. Wielu uczestników publicznej dyskusji obarcza winą import, jako jedną z kluczowych przyczyn tego stanu rzeczy.
Ogromny import, który miał zabrać rynek, w tym przypadku polskiej papryce. Kwestia ta stała się też już narzędziem politycznej nawalanki. Dokładnie na tej samej zasadzie, jak parę lat temu, za poprzedniego rządu, grzana była w mediach i rezonowała w społeczeństwie, sprawa rekordowo wysokich cen pietruszki, które miały być wówczas dowodem na panującą drożyznę.
Wsparciem dla tezy, w przypadku papryki i wspomnianych problemów jej producentów, mają być przytaczane dane GUS mówiące o tym, że import w pierwszych siedmiu miesiącach 2025 roku faktycznie jest wyższy niż w latach poprzednich. Przyjrzyjmy się więc tym liczbom.
źródło: opracowanie własne na podstawie danych GUS
Jak widać na pierwszym wykresie, faktycznie import tegoroczny jest wyższy od wolumenów z laty poprzednich. Ale po pierwsze z danych tych nie widać, jakie były jego fluktuacje i de facto kiedy on był wyższy. Zauważmy, że mowa tu o sytuacji przeszłej – do lipca. A kryzys paprykowy pojawił się dopiero teraz, we wrześniu i październiku. Po drugie, ten wyższy import tegoroczny to +12 procent w relacji rok do roku, +27 procent w relacji do roku 2023 i +20 procent do 2022 roku.
Nie jest to mały wzrost, ale też nie przesadnie duży. Mowa tu o dodatkowych 7 do 13 tys. ton. W tym samym czasie skala produkcji papryki w Polsce to około 325 tys. ton (produkcja w 2024 roiku) tylko dla papryki spod osłon. Do tego dochodzi papryka gruntowa. Tu niestety nie mam danych GUS, bo jest ona zestawiona łącznie z porami, rzodkiewką, sałatą i rabarbarem. Ale można założyć, że to spora cześć w tym Miksie, a w2024 roku zbiory w tej kategorii wyniosły 328 tys. ton. Mamy zatem przyrost importu o około 10 tys. ton przy skali polskiego rynku rzędu co najmniej 450 tys. ton.
źródło: opracowanie własne na podstawie danych GUS
Spójrzmy jeszcze , jak rozkładał się import papryki do Polski w poszczególnych miesiącach i jakie były ceny tej sprowadzanej do nas papryki. Dodajmy tylko, dla jasności, ten import to w zdecydowanie dominującym wolumenie papryka spod osłon, a nie gruntowa.
Na tym wykresie widać wyraźnie, że nadmiarowy import był sprowadzany od kwietnia do czerwca. W lipcu wolumen zjechał już do poprzednich poziomów. Skąd się ten skok wiosenny wziął? I tu leży problem – nie z braków w podaży na rynku polskim, choć oczywiście wiosna to dopiero początki sezonu krajowego. Ale główną przyczyną był zjazd cen papryki za granicą, co widzimy na kolejnym wykresie.
źródło: opracowanie własne na podstawie danych GUS
Papryka mocno taniała w tym sezonie na wiosnę, a głównie za sprawą nadpodaży w Holandii. I to z Holandii ściągano wówczas tak dużo tego warzywa do naszego kraju. Ściągano dużo i tanio. Ale jaki to ma wpływ na sytuację obecną? Niestety, na dane o imporcie z lata trzeba i początku jesieni jeszcze poczekać. Ale jeśli nawet ten import był wyższy od lat poprzednich, to jak pokazaliśmy wyżej, skala takiego wzrostu nie ma prawa być aż tak destrukcyjna dla krajowych producentów papryki!
Nie w imporcie leży główny problem, choć niewątpliwie w polskim handlu zagranicznym w sektorze warzyw i owoców mamy masę patologii. Tak po stronie importu, jak i eksportu. I szczególnie, jeśli chodzi o wymianę z innymi krajami UE. Ale wróćmy do papryki. Na marginesie dodajmy, że jeśli chodzi o jej eksport, to głównie jest on realizowany właśnie w sierpniu i wrześniu. W tych dwóch miesiącach wyjeżdża z polski około 15 tys. ton tego warzywa (i jest to mniej więcej 60 procent całorocznego eksportu w tej kategorii).
Patrząc dokładnie na sytuację w sektorze papryki, na to co się dzieje z cenami tego warzywa, widzimy kilka ważnych rzeczy. Papryka na rynek świeży ma się wciąż nieźle. Ceny w hurcie nie są rekordowe, ale wciąż na poziomie średniej wieloletniej. Wyższy import ma wpływ na to, że cena krajowej papryki czerwonej jest w okolicach 550 zł/kg w dużym hurcie, a nie powyżej 6,00 zł/kg, jak rok temu. To z papryką gruntową, tą do przetwórstwa jest problem. Rolnik, o którym zrobiło się głośno w całej Polsce, ma problem ze zbytem papryki przeznaczonej do przetwórstwa, której nie odebrał umówiony wcześniej kontrahent. Dla takiego towaru nie ma alternatywy. Nie trafi on na rynek świeży.
To ceny takiej papryki spadły na groszowe poziomy, co pogłębia frustrację ludzi, którzy z jednej strony słyszą, że producent nie może sprzedaż papryki w cenie poniżej złotówki, a z drugiej widzą paprykę w sklepie po 10 zł/kg. Ale problem w tym, że tych dwóch rzeczy nie można mierzyć jedną miarą. A głównym problemem, i to nie tylko papryki, ale wielu innych polskich warzyw i owoców, jest to, że przemysł przetwórczy w naszym kraju jest w ogromnym kryzysie.
Mniejsze zakłady padają, inne ograniczają zakupy surowca w kraju. Często bardziej im się opłaca kupować półprodukty czy nawet surowiec do produkcji za granicą, a nie od polskich rolników. A dokładniej – za granicą Unii, bo tam koszty produkcji są o niebo niższe i te surowce biją cenowo naszą ofertę na głowę. A Unia otworzyła szeroko drzwi importowi z takich krajów jak Ukraina i Mołdawia.
Do tego mamy dramatyczny wręcz wzrost kosztów produkcji. Efekt szaleńczej polityki władz unijnych. Drogi prąd, drogie środki produkcji, wysokie koszty pracy. Za to w perspektywie Unia dołożyła jeszcze zagrożenie, jakim będzie otwarcie granic dla krajów Mercosur. Polskie przetwórstwo pada. Przykład zakładu wykupionego przez ukraińską firmę i natychmiast zlikwidowanego, żeby grunt sprzedać deweloperom, jest tu ikoniczny. Lata dziewięćdziesiąte niektórych niczego nie nauczyły.