Jabłko przemysłowe – czy protesty będą skuteczne
Sezon jabłkowy w Polsce zbliża się do fazy głównego zbioru. Tym samym rozpędu nabiera sezon skupu jabłka przemysłowego, a kwestia ceny tego surowca staje się coraz bardziej paląca. Tym czasem realia cenowe w przetwórniach i skupach pozostają dalekie od oczekiwań producentów. Oczekiwań, które wedle samych zainteresowanych, wynikają z bieżącej sytuacji podażowej jabłka z przerywki oraz sytuacji na rynku koncentratu.
Sadownicy sięgnęli też po środek w postaci protestów i blokad, aby sprzeciwić się narzucaniu, niesprawiedliwych i nierynkowych ich zdaniem cen, przez dużych przetwórców, którzy dominują na naszym rynku. Takie protesty odbyły się w zeszłym tygodniu i mamy zapowiedź ich kontynuacji. Padły tam deklaracje, że sadownicy nie będą sprzedawali jabłek przemysłowych poniżej pewnej określonej kwoty.
Pytanie, czy te protesty coś dadzą? Są co do tego wątpliwości, nawet wśród samych producentów. Wielu sadowników skazuje bowiem na absolutny brak solidarności środowiska sadowniczego. Nawet wspomniane deklaracje o „cenie minimalnej” dają do myślenia, bo nie były one jednolite. Raz była mowa o 0,40 zł/kg, a innym razem o 0,50 zł/kg. Nie wróży to dobrze.
Z drugiej strony jednak jakiś skutek protest odniósł, bo nie doszło do zapowiadanej kolejnej obniżki cen przemysłu. Na razie skupuje się go wciąż po 0,30-0,33 zł/kg, choć zakłady przetwórcze przymierzały się do korekty, która skutkowałaby ceną w skupie na poziomie 0,25 zł/kg. Co będzie jednak dalej, gdy bieżąca podaż jabłka przemysłowego będzie szybko rosła? Czy czeka nas powtórka z sezonu 2018/2019 i cena poniżej 0,10 zł/kg w październiku? Czy rząd znów podejmie się działań interwencyjnych i kto odegra rolę, jaką wtedy przyjęła na siebie firma Eskimos? I czy nie skończy się to tak samo jak wówczas? Wszak wciąż są sadownicy, którzy czekają na pieniądze za oddane wówczas jabłka.
Turcja – rozpoczął się sezon jabłkowy
Ukraina – wysokie zbiory jabłek wpłyną na ceny?
