Polskie jabłka wrócą na Białoruś?
W białoruskich mediach pojawiły się informacje o zniesieniu lub może zawieszeniu embarga, jakie rząd Białorusi nałożył na owoce i warzywa z Unii Europejskiej. Działanie to miałoby dotyczyć wybranych produktów, w tym jabłek i gruszek. Zapowiedź ta jest więc bardzo istotna z punktu widzenia polskich sadowników i eksporterów.
Pytanie, czy informacje te są wiarygodne. Nie ma na razie ich potwierdzenia ze strony oficjalnych czynników białoruskich, ale z drugiej strony taki brak potwierdzenia nie jest najważniejszy (podobnie było wszak z zapowiedziami wprowadzenia embarga). Że coś jest na rzeczy, zadają się potwierdzać zapytania ze strony importerów białoruskich, jakie znów zaczęły być kierowane do polskich firm.
Informacje o możliwości wznowienia przez Białoruś importu wybranych towarów wydają się realne również w świetle tego, co wynikało z zasad samego embarga, które obowiązuje od 1 stycznia br. Już od jego początku Białoruś zastrzegała taką możliwość zawieszania zakazu w przypadku towarów, których będzie w rodzimym handlu brakowało. A skąd inąd wiadomo, że deficyt podaży jabłek i wielu innych produktów z segmentu owocowo-warzywnego jest na Białorusi bardzo duży.
Co istotne, trwająca wojna na Ukrainie i wymuszony, bo wymuszony, ale współudział Białorusi, sprawiają, że nie ma mowy o sprzedaży ukraińskich jabłek na białoruski rynek. Przynajmniej nie bezpośrednio. Również Mołdawia ma utrudniony dostęp do białoruskiego rynku, więc głównym dostawcą, w przypadku uruchomienia tego handlu, będzie tradycyjnie Polska. Oczywiście trzeba pamiętać, że taki handel jest z gruntu chory, bo zależy od widzimisię satrapy i nie ma co na tym handlu opierać planów polskiej branży jabłkowej. Ale doraźnie z pewnością byłoby to korzystne.