Wciąż jest sporo Idareda
Mamy już sierpień, rośnie oferta jabłek z nowego zbioru, a wciąż w komorach polskich sadowników są znaczące zapasy jabłek zebranych jesienią roku 2020. Ten „nawis” ciąży nad handlem nowym jabłkiem i będzie odczuwalny jeszcze długo.
Ostatnie dane liczbowe WAPA, z początku lipca, mówiły o zapasach jabłek w Polsce na poziomie aż 133 tys, ton, gdy rok wcześniej było to 11 tys. ton. Nawet w lipcu 2019 roku, po rekordowo wysokich zbiorach z jesieni 2018, zapasy były mniejsze – 14 tys. ton. To pokazuje skalę problemu. Nawet przy „zejściu” w lipcu z magazynów ilości porównywalnej do tej z czerwca, wciąż na początku sierpnia zapasy byłyby na poziomie 30-40 tys. ton.
Największym komponentem tych zapasów jest oczywiście Idared. Handel tym jabłkiem rozpędza się wolniej iż innymi, bardziej popularnymi, odmianami. Na początku lipca Idareda w polskich chłodniach miało być 50 tys. ton. Jakim problemem jest handel tą odmianą, to widać po cenach, które od czerwca są na poziomie 0,60 zł/kg, w porywach do 0,70 zł,kg za kaliber 70+.
Idared w ostatnich tygodniach trafiał więc w większości na przemysł, choć wciąż jest także dostępny na półkach marketów. Zarówno w jednym, jak też i w drugim z tych kanałów dystrybucyjnych, negatywnie wpływa na bieżące ceny. Jabłko z przerywki, którego nie jest dużo, nie zdrożeje powyżej 0,40 zł/kg, bo za tyle idzie na przemysł jabłko stare. Obecność w detalu taniego Idareda (taniego w zakupie od sadownika), wpłynęła i wpływa cały czas na ceny skupu nowych jabłek.Ceny które zeszły już do złotówki, a niektórzy mówią już o 0,90 zł/kg za Pirosa.