Poprawa cen jabłek deserowych, ale...
Sezon handlu jabłkami deserowymi ze zbiorów 2021 dobiega końca. Wciąż w komorach polskich sadowników jest sporo, jak na tę fazę kampanii, takiego jabłka. Na szczęście jest też pewne nim zainteresowanie, jako że owoce z nowego zbioru dopiero zaczynają wchodzić do handlu, a te pierwsze partie nowych jabłek nie każdemu konsumentowi pasują smakiem. Dlatego w ostatnim czasie ceny jabłek deserowych ze zbioru 2021 zdołały się wreszcie nieco poprawić.
Były to zwyżki rzędu 8-24 procent, zależnie od odmiany. Najmniej zdrożały popularne czerwoniaki. Najwięcej Goldeny, Jonaprince, ale też Idaredy i Glostery. Podwyżki te przyniosły ceny na poziomie 1,20-1,40 zł/kg do 1,40-1,80 zł/kg. A t oznacza, że przeciętne ceny są teraz minimalnie lepsze niż te z końca zeszłego sezonu. Przy czym koszty produkcji wrosły drastycznie.
Jednak w kończącym się sezonie 2021/2022 doskonale było widać, że polski sektor jabłek deserowych stoi w obliczu ogromnych problemów. Przede wszystkim chodzi o to, że Polska w ostatnim dziesięcioleciu traciła dużych odbiorców. Wcześniej Rosję, a ostatnio pojawiły się problemy z kluczowym dla nas obecnie Egiptem. Rynek białoruski też jest niepewny. Mówiąc wprost – Polska produkuje za dużo jabłek, jak na obecne możliwości ich zbytu.
I to się musi zmienić, a interwencyjne skupy, dopłaty (jak w mijającym właśnie sezonie, gdy dopłata do przekierowania jabłka deserowego na przetwórstwo zdjęła z rynku 200 tys. ton tych owoców) nie są rozwiązaniem na dłuższą metę. Polski sektor jabłkowy stoi w obliczu konieczności zmian głębokich i bolesnych. Do tego dochodzi wyzwanie, jakim jest wzrost cen energii elektrycznej, kluczowego czynnika kosztotwórczego w procesie przechowywania owoców zimą i wiosną. Jeśli sprawdzą się czarne scenariusze i prąd elektryczny zdrożeje kilkukrotnie, to koszty przechowywania mogą wzrosnąć o ponad 100 procent w stosunku do poziomu z kończącego się sezonu. A to oznacza, że do komór trafi mniej owoców.
Ruszył sezon wczesnych jabłek
