Embargo zdaniem eksportera
W dniu 28 listopada 2013 roku odbyła się konferencja poświęcona omówieniu problemów występujących w eksporcie owoców i warzyw do Federacji Rosyjskiej, na której uprzedzono o poważnym ostrzeżeniu ze strony Rosji o możliwości wprowadzenia zakazu eksportu produkcji roślinnej z Polski do tego kraju. Jak Pan ocenia groźbę wprowadzenia embargo?
Zastrzeżenia Rosji, które na konferencji zostały przedstawione przez PIORIN nie są tak naprawdę dużego kalibru. Kilkaset przypadków częściowego lub pełnego braku etykiet w transportach, 4 tys. ton towaru o przekroczonych normach pozostałości środków ochrony roślin, 2 przypadki znalezienia obiektów kwarantanny w tym roku, czy kilkaset błędów w dokumentacji – oto zarzuty Federacji Rosyjskiej i to wszystko przy eksporcie ponad 1 mln ton samych jabłek. Nie są to powody dla których Rosyjska Służba Nadzoru Fitosanitarnego wprowadza zakazy eksportu.
W 2005 roku Rosjanie wprowadzili embargo na produkcję roślinną i zwierzęcą z bardziej błahego powodu?
Tak to prawda, tyle że była to decyzja polityczna. Kto zna Rosję i stosunki tam panujące wie, że każda instytucja państwowa ma ograniczony stopień samodzielności a wyznacznikiem postępowania nie jest prawo lecz decyzja wyżej stojącego urzędnika. Rosyjskie służby fitosanitarne mogą wprawdzie z własnej inicjatywy wprowadzić zakaz importu określonych artykułów spożywczych lecz tylko w przypadku, gdy stwarzają one bezpośrednie zagrożenia zdrowia i życia ludzi czy zwierząt. Jak to było w przypadku sytuacji zagrożenia bakterią E. Coli przed dwoma laty. W każdym innym przypadku, jeśli uważnie przeanalizujemy historię, rosyjskie embarga miały zawsze kontekst polityczny lub gospodarczy. Obserwowaliśmy to na przykład w przypadku wprowadzania zakazu importu wina z Mołdawii, koniaku z Gruzji, kwiatów z Holandii, czekoladek z Ukrainy czy ostatnio litewskich produktów mlecznych.
Czyli można uważać, że obecne groźby Rosji mają kontekst polityczny?
Jak najbardziej. Polska i Litwa wspierają dążenia Ukrainy do podpisania Umowy Stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Rosja robi zaś wszystko, by do umowy nie doszło. Dlatego podejmuje działania naciskające w najbardziej czułe punkty obu tych krajów. W przypadku Litwy jest to zakaz eksportu artykułów mleczarskich, a dla Polski eksport naszych jabłek. Można to traktować jako jednoznaczny przekaz, który mówi że jeśli Polska i Litwa będą nadal wspierać europejskie aspiracje Ukrainy, możemy na tym dużo stracić.
Jak ocenia Pan działania PIORINU w obecnej sytuacji? Czy zaostrzenie kontroli fitosanitarnej eksportu i przerzucenie pełnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo towaru na eksporterów odniesie zamierzony skutek i chociaż trochę oddali groźbę embargo?
Zadanie powstrzymania wprowadzenia embarga należy do naszego Rządu i Ministerstwa Spraw Zagranicznych a w minimalnym stopniu zależy od starań PIORINU. Rosjanie jeśli postanowią wprowadzić embargo - powód zawsze znajdą, czego doświadczyliśmy już w 2005 roku. Nawet przy najściślejszym systemie kontroli, w przypadku eksportu ponad miliona ton jabłek rocznie różne wpadki i niedociągnięcia są nieuniknione.
W takim razie jakie działania powinny zostać podjęte ze strony naszych służb?
Przede wszystkim PIORIN musi sobie zdać sprawę z faktu, iż Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Federacji Rosyjskiej jest narzędziem polityki zagranicznej Rosji i jej żądania trzeba rozpatrywać w określonym kontekście politycznym, a nie przyjmować ich dosłownie. Nadmierne zaostrzanie kontroli fitosanitarnej w żaden sposób nie wpłynie na to, czy Rosja wprowadzi embargo czy też nie. Za to komplikowanie życia eksporterom, poprzez zrzucenie na nich odpowiedzialności za kontrolę procesów produkcyjnych, na które nie mają żadnego wpływu, znacznie pogorszy sytuację w eksporcie. A tego wszyscy chcielibyśmy uniknąć.
Zobacz więcej: Jabłka?preview=1
Zastrzeżenia strony rosyjskiej odnośnie polskich produktów
czytaj dalej
Komunikat dla eksporterów owoców i warzyw do Rosji
czytaj dalej