Korek na granicy z Białorusią przez „ą ę ś ń ś ć”
Choć może się wydawać, że to tylko głupi żart, eksporterom wcale nie jest do śmiechu. Od dnia dzisiejszego, tj. 1 października br. Białoruś zatrzymuje na granicy samochody, które mają w dokumentach fitosanitarnych polskie znaki „ą, ę, ć, ń, ś, ż, ź”.
Strona białoruska twierdzi, że uprzedzała wcześniej o tym, że taka zmiana nastąpi i że samochody nie będą wpuszczane. Jeśli tak, to wielu eksporterów nie słyszało o tym i teraz mają nie lada problem, bo w większości przypadków albo w nazwie miejscowości, albo w nazwisku znajdują się polskie znaki, a w systemie FITO drukującym dokumenty nie ma możliwości przerobienia nazwy miasta czy nazwiska, by nie było w nim polskich znaków.
To naprawdę spory problem zważywszy, że wiele samochodów trafia na granicę z dokumentami wystawionymi w Grójcu – przez ó, nie mówiąc już o nazwiskach inspektorów wystawiających owe dokumenty. Samochody są cofane, a te które nie wyruszyły jeszcze w trasę stoją wypełnione owocami, a eksporterzy z niecierpliwością czekają na rozwiązanie tego problemu. Obecnie na wagę złota staje się znalezienie inspektora np. z Warki z imieniem i nazwiskiem bez polskich znaków.
Portal fresh-market.pl poprosił o komentarz tej sytuacji przedstawiciela Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
Przedstawiciel PIORiN oświadczył:
Główny Inspektorat przygotował wytyczne w sprawie świadectw fitosanitarnych w związki z sytuacją na granicy. Inspektorzy graniczni PIORiN, kierując się tymi wytycznymi będą wystawiać świadectwa zastępcze, co powinno udrożnić przejazd.
Miejmy nadzieję, że niedługo wszystko na granicy wróci do normy.
Zobacz więcej: Jabłka?preview=1
Chińczycy zainteresowani Ukrainą
Ukraina: spada importu owoców pestkowych
czytaj dalej