Wciąż pod ostrzałem gróźb
Oferta owoców sezonowych zmienia się jak w kalejdoskopie. O truskawkach można już zapomnieć, teraz na rynku dominują czereśnie, zaraz wkroczą wiśnie, potem borówki. Eksporterzy mają czym handlować, jednak i jabłkom nie odpuszczają.
Popyt na polskie jabłka ze strony odbiorców ze Wschodu wciąż jest dość wysoki, pomimo że Federalna Służba Nadzoru Sanitarnego i Fitosanitarnego (Rossielchoznadzor) wciąż bombarduje nas zarzutami dotyczącymi pozostałości pestycydów w eksportowych jabłkach. Na razie są to tylko groźby i jeśli tak jak do tej pory nie wyniknie z nich nic więcej, wygląda na to, że uda się sprzedać większość jabłek.
Rozmawiając z indywidualnymi sadownikami większość zapomniała już o ubiegłosezonowych owocach. Tylko nieliczni mówią, że zostało im co nie co Idareda czy innych czerwoniaków. Co ciekawe większe zapasy mają jeszcze grupy producenckie – czyżby liczyli na „kokosy” pod koniec sezonu? Patrząc na sytuację na rynku, na góry złota nie ma jednak co liczyć.
Ceny jabłek eksportowych nie zmieniają się. Pod koniec czerwca co prawda odnotowano niewielkie podwyżki cen poszczególnych odmian, jednak od tamtej pory nic się nie zmienia. Za Idareda w kalibrze 70+ można dostać 1,10 – 1,20 zł/kg, podobne ceny obowiązują na większość czerwoniaków, m. in. na wszelkie sporty Jonagolda. Ceny Ligola wahają się w granicach 1,30 – 1,40 zł/kg, tyle samo eksporterzy płacą za ładnego, jędrnego Szampiona w kalibrze 70+. Popyt na Glostera w ostatnich tygodniach nieco siadł, a cenowo zrównał się z Idaredem i innymi „tańszymi” czerwoniakami.
Zobacz więcej: Jabłka?preview=1
Pułap cenowy coraz większym problemem
czytaj dalej
Dwa komunikaty od Rossielchoznadzoru
Jak usunąć szkodniki szybko i na długo?
czytaj dalej
Na Ukrainie panika przed nadchodzącym sezonem
czytaj dalej
Woow, Ligol daje „czadu”!
czytaj dalej