Sadownicy zawiedzeni interwencyjnym skupem jabłek
"Są duże problemy organizacyjne. Firma, którą zatrudnił resort rolnictwa nie sprostała zadaniu" – alarmują sadownicy niezadowoleni z interwencyjnego skupu jabłek. Został uruchomiony, bo nadwyżka owoców w tym roku sięgnęła aż pół miliona ton.
Według sadowników skup zaczął się za późno, terminy nie są dotrzymywane, owoce czekające na przyjęcie do skupu po prostu się marnują - a za takie sadownicy nie dostaną pieniędzy.
Liczymy straty, mamy już w tej chwili podwyżki rachunków za energię elektryczną. Sytuacja jest dramatyczna. Najbardziej dramatyczna jest sytuacja tych najmniejszych gospodarstw, a ich jest najwięcej- mówi Piotr Zieliński ze Związku Sadowników RP. Przekonuje, że choć według resortu rolnictwa wszystko idzie sprawnie, to te zapewnienia nie wytrzymują zderzenia z codziennością sadowników.
Część skupionych jabłek miała w postaci koncentratu zasilić rezerwy strategiczne. Pytany o to resort energii nabiera wody w usta i odpowiada, że to niejawne informacje. Wiadomo, za to, że minister rolnictwa oficjalnie poprosił o włączenie koncentratu do rezerw strategicznych, a minister energii sprawdza, czy to w ogóle ma sens.
Zobacz więcej: Jabłka?preview=1