Wieści z Rosji
Rosja nie odczuwa skutków embarga, a Rosjanie świetnie sobie radzą bez produktów rolnych z UE. Chwalą swoje władze i uważają, że dzięki embargu zyska lokalne rolnictwo. Poza tym na świecie pełno jest krajów, z których można importować warzywa i owoce. Taka jest wymowa oficjalnych komunikatów rosyjskich władz, tego co publikują tamtejsze media. Takie są wypowiedzi Rosjan pokazywane w tamtejszej telewizji.
Jednak w tym zgodnym chórze coraz częściej przebijają się głosy ludzi niezadowolonych. Wskazujących na to, że polityczne waśnie doprowadziły do wzrostu cen wielu warzyw i owoców o około 20 procent. A przecież do zimy zostało jeszcze sporo czasu i teraz jest okres, w którym nie brakuje rodzimych produktów z tego segmentu rynku spożywczego.
Dodatkowo już widać, że pomimo zapewnień rosyjskiego premiera, że ceny będą monitorowane, to sprzedawcy wykorzystują sytuację, w której nie ma konkurencji ze strony importu unijnego i można podnosić ceny nawet tych produktów, które przez embargo nie zostały jeszcze dotknięte (choćby ziemniaków i cebuli, których obecnie z rodzimej produkcji jest relatywnie dużo).
Do tego oczywiście dochodzi ciągła walka z przemytem unijnych warzyw i owoców. Walka, która najlepiej pokazuje irracjonalność embarga. Rosyjskie władze co rusz chwalą się przejęciem jakiejś partii towaru. Rosyjscy sprzedawcy bronią się, że to produkty sprowadzone przed embargiem. takie twierdzenia są oczywiście kwestionowane. Rosja twierdzi, że przechwycono 80 transportów próbujących przekroczyć nielegalne granicę rosyjsko – białoruską. I podaje kwotę przechwyconego towaru - 100 tys. rubli czyli aż 2 tys. euro. Suma powalająca.
Pojawiła się też informacja o zakwestionowaniu transportu gruszek z Chile wysyłanych do Rosji via Holandia. Powodem były nieprawidłowości w dokumentach. Kwota o jakiej tu mowa to 22 tys. rubli, czyli 440 euro.
To pokazuje dobitnie jakich problemów przysporzyła sobie Rosja. Wszak pościg za nielegalnymi produktami rolnymi też kosztuje i to nie mało. A każdy wie, że gdy ujawnia się przemyt wartości 1000 euro, to znaczy, że dziesięć razy tyle towaru przejechało.
W ostatnich dniach rosyjskie władze poinformowały o rozmowach handlowych z Chinami. Ich rezultatem jest, między innymi deklaracja władz chińskiej prowincji Szantung o gotowości zwiększania eksportu warzyw i owoców do Rosji. Szantung to rolnicza prowincja, w której żyje około 94 miliony ludzi. Jej władze deklarują, że mogą pokryć cały rosyjski popyt w omawianym zakresie. Perspektywa kusząca, jest jedno ale… Spójrzmy, gdzie położona jest prowincja Szantung (niebieska kropka na mapie poniżej) i jaka stamtąd jest odległość do Moskwy i Petersburga oraz porównajmy to z odległością nawet do Hiszpanii. Nie mówiąc o Polsce.
Targi z embargiem w tle
Embargo – kto ucierpi najmocniej?
czytaj dalej
Embargo – odpowiedź rynku
Rosja planuje zwiększyć produkcję jabłek
czytaj dalej