Kapusta pekińska? Na razie bez szans.
Tegoroczny sezon na rynku warzyw, naznaczony letnią suszą i upałami, jest zbliżony w swoim przebiegu do sezonu 2015/2016. Wtedy lato też mieliśmy upalne i bezdeszczowe, co przełożyło się na duży spadek zbiorów. Jednym z segmentów, którym podobieństwo obu sezonów jest duże jest rynek kapusty pekińskiej. Widać to dobrze na naszym wykresie. Cena średnia w sezonie bieżącym i trzy lata temu od połowy sierpnia mają bardzo podobny przebieg.
To podobieństwo sugerowałoby, że w najbliższych dniach powinniśmy spodziewać się pewnej poprawy w koniunkturze na rynku „pekinki”. W grudniu 2015 roku sprzedaż tej kapusty się poprawiała, a to ze względu na wzrost popytu płynącego z Białorusi. Obecnie też napływają do nas sygnały, że pojawiło się więcej zapytań ze strony białoruskich importerów. Jednak nie warto popadać tu w zbytni optymizm.
Są bowiem ważne różnice między sytuacją aktualną i tą sprzed trzech lat. Przede wszystkim inaczej wygląda rynek rosyjski. Wtedy towaru tam brakowało, a ceny rosły. Na początku grudnia było to 23 – 45 rubli/kg. Teraz rynek rosyjski ma dostęp do taniej „pekinki” z Krymu, oferowanej na miejscu po 11 – 12 rubli/kg, wobec czego ceny w Moskwie nie przekraczają 30 rubli.
Oznacza to mniejszy popyt na import z Białorusi, a więc i niższy popyt białoruski na kapustę z Polski. Do tego należy zauważyć, że nawet przed trzema laty wzrost popytu nie od razu przełożył się na wzrost cen w Polsce. Ten przyszedł dopiero w styczniu, a potem, po dużej korekcie, wrócił w drugiej połowie lutego. Można więc zakładać, że i w bieżącym sezonie poczekamy na zwyżkę cen kapusty pekińskiej. Oby tylko do stycznia.
Oczywiście jednym z kluczowych czynników jest pogoda. Szybkie przyjście mroźnej zimy ułatwi zapoczątkowanie wcześniejszego trendu wzrostowego. Jeśli zima okaże się łagodna, to cenom „pekinki” będzie znacznie trudniej.
Zobacz więcej: Kapusta pekińska ?preview=1