Papryka drogą do kariery politycznej?
"Paprykarz" Stanisław Kowalczyk w niedzielę niespodziewanie pojawił się na konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie. Jego obecność na konwencji PiS-u zapowiadał wcześniej na Twitterze jako "niespodziankę" Adam Hofman, rzecznik sztabu wyborczego partii. "Niespodzianka" bardzo spodobała się zgromadzonym w krakowskiej operze tłumom - producent papryki został nagrodzony największymi oklaskami.
Do Krakowa przyjechał spod Radomia - oczywiście z papryką w ręku, z którą nie rozstał się przez cały czas swojego ostrego wystąpienia. Nie oszczędził nikogo: - Odznacza się profesorów, artystów, a w życiu nie usłyszałem, by ktoś chłopa odznaczył, a żywność to fundament - mówił, budząc aplauz sali. - Mówi się, że nie ma różnic między miastem a wsią. A gdzie na wsi są domy kultury, korty tenisowe, baseny kryte? Pokażcie mi taką gminę!. Odpowiadały mu głosy sarkastyczne głosy z sali: - Orliki są!
- Oni mają podwójne żołądki, gardła wypchane aksamitem, pensje w spółkach. Warszawka... Artyści estradowi... - ciągnął. - A reszta to co? Busz, dzicz?! Mam takie same prawa jak wszyscy inni! - grzmiał ze sceny najsłynniejszy polski producent papryki.
Polska poznała go, gdy zepsuł wizytę Donalda Tuska na Święcie Papryki w gminie Klwów. Zapędził wtedy szefa rządu w kozi róg, pytając go ze łzami w oczach: "Panie premierze, jak żyć?". W niedziele niespodziewanie pojawił się na krakowskiej konwencji PiS-u. Swoim wystąpieniem przyćmił nawet... Jarosława Kaczyńskiego.
Zobacz więcej: Papryka?preview=1