Jak się obudzisz, już wiesz — świeże ceny owoców i warzyw na dziś, u nas.

Kup teraz abonament!

Rosja stara się zastępować unijne produkty

Zarówno rosyjskie władze, jak i tamtejsi importerzy zwijają się jak w ukropie, aby z rynku nie zniknęły całkowicie produkty spożywcze objęte embargiem. Z informacji płynących z rosyjskich mediów wygląda to na kampanię pełną rozmachu i determinacji.

Do Moskwy przybywają, jedna za drugą delegacje z krajów Ameryki Środkowej i Południowej. Obecnie goszczą tam Chilijczycy. Rosyjskie misje jeżdżą do Chin i innych azjatyckich państw. Celem tych działań jest zwiększenie importu warzyw i owoców, które zastąpią import z UE.

I według rosyjskich informacji w dużym stopniu się to udaje. Podobno chętni do eksportu na rynek rosyjski ustawiają się w kolejce. Na łamach portalu fresh-market.pl pisaliśmy już o niektórych konsekwencjach tego zwiększonego eksportu z krajów takich, jak choćby Turcja, Białoruś, Kazachstan lub Azerbejdżan.

Sami Rosjanie przyznają jednocześnie, że nie ze wszystkim operacja zamiany się udaje. Po pierwsze warzywa i owoce – te, które trafiają teraz na rosyjskie rynki z dalekich krajów (Chile, Brazylia, Afryka Płd.) są słabszej jakości i gorzej się prezentują od tych z UE. A do tego są o kilkadziesiąt procent droższe. Dodatkowo, ponieważ ich transport odbywa się najczęściej przez holenderskie porty, to cześć frachtów zatrzymywana jest przez rosyjskie władze celne ze względu na podejrzenie, iż de facto są to produkty z Europy.

Przy okazji warto też tu wspomnieć o tym, że warzywa i owoce i tak najłatwiej zastąpić. Przyznają to sami Rosjanie. Z serami czy rybami jest jeszcze gorzej. Te ostatnie na przykład podrożały w Rosji nawet kilkaset procent. I to nie tylko importowane, ale przy okazji rodzime też. Co prawda pewne ilości tych produktów udaje się importować z Białorusi.

Ale wygląda na to, że są one nie za bardzo białoruskie. Tamtejsi przedsiębiorcy wykorzystują bowiem przepisy i ściągają na przykład ryby z Norwegii, pakują je na Białorusi i mogą już spokojnie eksportować do Rosji.  W segmencie owoców i warzyw zresztą też wykorzystuje się tą ścieżkę.

Rosjanie podjęli działania mające niwelować skutki embarga jeszcze na jednym froncie. Chodzi tu o rozbudowę segmentu upraw szklarniowych. mają na to pójść miliardy rubli. Tylko po pierwsze efekty inwestycji będzie widać dopiero za kilka lat. Za dwa – trzy najwcześniej. Po drugie, takie próby już były robione w latach poprzednich i wiele z nich się nie powiodło. Koszty produkcji szklarniowej w wielu regionach Rosji są w zimie tak duże, że nie ma ona szans z importem.

Na koniec jeszcze jedna sprawa. Ciekawe co tam w importowanej z nowych kierunków żywności znajduje Rossielchoznadzor. Na razie o tym cicho. Ale w przeszłości mieliśmy banowanie importu z Egiptu czy Pakistanu. Czy mamy uwierzyć, że nagle nie ma problemu z pozostałością pestycydów czy obecnością skażeń lub organizmów kwarantannowych w warzywach i owocach dajmy na to z Chin? Pożyjemy, zobaczymy. Zwłaszcza, jeśli zima przyjdzie wcześnie i będzie mroźna.

Dodaj komentarz
Możliwość komentowania dostępna tylko dla użytkowników z wykupionym abonamentem
PODOBNE